sobota, 6 sierpnia 2016

Droga do...domu, naszego domu.

Chwilowy przestój, który wdarł się w naszego bloga i w czynności na budowie, spowodowany był niestety długim oczekiwaniem na potrzebny nam "pieniądz" oraz to czego najmniej się spodziewaliśmy; zmianą fachowca. Pan Zbyszek zaskoczył nas ostateczną wyceną całej przebudowy, co skutkowało podziękowaniem mu za jego usługi oraz prośbą o zabranie swoich rzeczy, z przydzielonego mu "kantorka" w szopce.  I jak to w sezonie,  ciężko o ekipę, która jest bez pracy....poszukiwania z polecenia.....telefony..wszyscy..zajęci. Dostajemy numer do Piotrka. Telefon. Okazuję się, że się znamy;  za dzieciaka grywaliśmy w nogę na pustej działce u sąsiadów, gdzie bramkami były pustaki.......:D Piękne czasy....Wizyta na budowie. Krótka rozmowa co i jak. Wycena rzeczowa. (a nie za każde wbicie gwoździa). Za tydzień wraca z Niemiec i działamy.....No i działamy. "Najprościej było by wszystko rozebrać do fundamentu i wymurować jeszcze raz" - mówi. Wiemy, ale po co kupiliśmy dom w wieku Titanica? po to by mu przywrócić nowe życie. Tego chcemy. Rozbieramy zatem tylko ścianki w środku, by wymurować je jeszcze raz porządnie. Dziś byłem zamówić więźbę i piękne, grube belki stropowe. Lada moment będą potrzebne. Liczymy, że wreszcie nasz remont nabierze tempa, a my nie nadążymy z pisaniem postów.  Tego sobie życzymy.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.