niedziela, 12 stycznia 2020

grudniowa metamorfoza

I doczekaliśmy się tego wyjątkowego wieczoru, spędzonego w tym domu z naszą rodziną. Udało się skończyć prawie wszystko....a działaliśmy wręcz do ostatniej chwili. Dwie nieprzespane noce, znajomość na pamięć setlisty w radiu oraz woń farb i lakieru do drewna, chyba tak zapadnie nam w pamięć ten czas. Rozpisywać się tym razem nie będziemy, bo zdjęcia mówią same dla siebie. Wyszło naprawdę nieźle.

Kadry z 24 grudnia 2019r.





Część wypoczynkowa z TV...



Kilka zdjęć z komórki z pierwszego święta.





Po kolei :

- rozbiórkowa deska na korytarzu





- sosnowe schody




- salon, trochę kuchni (brakuję okapu) i kącik TV w świetle dziennym






- drewniana żaluzja, która niestety dojechała w nowym roku





Nie sposób napisać o wszystkich rzeczach, nowościach. Doszło sporo mebli, oprócz kuchennych:
stół, krzesła, wypoczynki, fotele, lampy, dywany, zasłony wraz z karniszami, pomalowane ściany tu i na korytarzu, belka pionowa w kuchni, ościeżnice w dwóch przejściach, bukowe parapety, próg w drzwiach do domu i wiele innych mniej znaczących niuansów. Tak czy owak wreszcie jest jak w domu w tej części chałupy i wreszcie można swobodnie w pełni z niej korzystać.

Przybraliśmy dom lampkami, bardziej niż poprzednio. Miały być węże świetlne wzdłuż krokwi i obrysu dachu; nie udało się, wysięgnik miał awarie. Trudno i tak wyszło bajecznie.





I tyle. Wszystkiego dobrego w nowym roku i dalszych postępów życzymy ! :D






przygotowania...

Już od pewnego czasu, wiedząc że kiedyś przyjdzie moment, kiedy skończymy naszą chałupę, planowaliśmy dużą rodzinną wigilie. Pierwszą w tym domu,  po przebudowie, od momentu gdy my zostaliśmy jego właścicielami. Decyzja zapadła na początku grudnia, "robimy!", choć czasu było niewiele a cholernie dużo do zrobienia. Teraz z perspektywy czasu wiemy, że był to świetny motor i mobilizacja, bo gdyby nie ta uroczysta kolacja i wizyta rodziny, nie pchnęlibyśmy tematu tak daleko. Ale o tym czy się udało i jak wyszła nam "końcówka" zmagań ze stuletnim domem, będzie następny post. Ten będzie o tym co go poprzedzało i co towarzyszyło powolnym przygotowaniom.

Bukowe parapety do salonu z tartaku ; przycięcie do wymiaru, szlifowanie, podkład, lakier, 



i towarzyszący temu piękny zachód.



Wangi do schodów, które zrobiliśmy z krokwi pozostałych z więźby dachowej... :
- struganie, szlif i jakiś tam impregnat techniczny...





Nie mamy wielu zdjęć z "w trakcie"...jakoś człowiek wtedy nie myślał o uwiecznianiu tego..
Był bałagan, jeden wielki kocioł. Tydzień zamawiania na allegro, potem tydzień montażu 
i działania...









I jeden z piękniejszych wschodów jakie miałem okazję widzieć rano z sypialni...







spóźniony jesienny post

"Ktoś" znów dopomina się o posty :D reagujemy i przyznajemy, że popadliśmy od lata w spore zaległości jeśli chodzi o pisanie postów. Wraz z nowym rokiem spróbujemy to nadrobić, bo grudzień jak i początek nowego roku przyniósł duże zmiany, oczywiście na planie remontowym "naszej daczy".... Zanim kolejnymi postami przejdę do wielkiej grudniowej metamorfozy, wcisnę pomiędzy jesienne kadry i wydarzenia, których choć nie było za wiele, wypełniły ten czas. Może była ta cisza przed burzą...jesienna nostalgia...nie wiemy.









Okolice domu...przy jesiennych spacerach...




Zafugowane, wymalowane, obrobione nadproża i wnęki okienne....



Posadziliśmy róże.... przygotowaliśmy ogródek do jesienni i przyszłego sezonu...





Na polu odrodziła się po letnich suszach, siana w tym i zeszłym roku trawa...






Grzybobranie ;)...


Zworkowaliśmy owies ze żniw i wypiliśmy piwo na festynie młynarstwa w sąsiedzkim Jaraczu...





I czym byłby ten dom bez tych psiaków...